Powrót do wspólnoty pierwotnej, czyli absolutna równość wszystkich ludzi. Kilka wniosków po powrocie z Azji. Od początku dziejów historycznych na świecie występują niezmiennie 3 warstwy społeczne, które tworzą 3-stopniową hierarchię:
1. tych, którzy są na szczycie i rządzą nami;
2. tych, którzy są niżej, stanowią warstwę średnią i próbują obalić rządzących;
3. oraz tych, którzy stanowią najniższy szczebel przynależności społecznej, nie mający większego wpływu na bieg wydarzeń.
Absolutna równość jest ideą, której nie da się zrealizować
Cele tych poszczególnych grup są absolutnie nie do pogodzenia ponieważ każda z nich dąży do zrealizowania swoich partykularnych interesów. Celem, tych którzy nami rządzą jest utrzymanie swojej pozycji za wszelką cenę, celem klasy średniej jest obalenie klasy wyższej, a celem klasy najuboższej stworzenie społeczeństwa, w którym wszyscy obywatele będą równi względem siebie (z założenia będą mieli podobny status majątkowy, intelekt, umiejętności). Oczywiście cel kasty najniższej jest zręcznie wykreowany przez populistów, którzy obiecują gruszki na wierzbie np. obiecując obniżenie podatków, a podwyższając je po wygranej w wyborach.
Żeby lepiej zobrazować to, co mam na myśli twierdząc, że zlikwidowanie różnić między ludźmi i ich absolutne zrównanie jest czymś nieosiągalnym pozwolę sobie przytoczyć fragment z książki „Rok 1984″ Georga Orwella, który wyjaśnia na czym polega nonsens głównego założenia socjalizmu, „że wszyscy są równi”:
„Na przestrzeni dziejów wciąż toczą się boje, w ogólnych zarysach przebiegają identycznie. Przez długie okresy warstwa górna pewnie dzierży władzę, lecz prędzej czy później następuje moment, kiedy traci wiarę albo we własne siły, albo swoje umiejętności sprawnego rządzenia; czasami dzieje się to równocześnie. Wówczas obala ją warstwa średnia, która kaptuje do pomocy dolną, wmawiając jej, iż walczy o wolność i sprawiedliwość. Zaledwie osiąga cel, spycha warstwę dolną na jej dawną, podrzędną pozycję, a sama przeistacza się w górną. Po pewnym czasie z jednej lub obu tych warstw wykluwa się nowa grupa średnia i bój zaczyna się od początku. Z trzech warstw tylko dolnej nigdy nie udaję się choćby na krótko zrealizować upragnionych celów.
Twierdzenie, iż w ciągu wieków nie dokonał się się żaden postęp materialny, byłoby przesadą. Nawet w obecnych czasach, mimo panującego zacofania, warunki bytowe przeciętnego obywatela są lepsze niż przed kilkuset laty. Lecz ani dostatek, ani wzrost kultury obyczajów, ani reformy i rewolucje nie przybliżyły choćby o milimetr realizacji ideału powszechnej równości”.
Nie zlikwidujemy podziału klasowego, nie zmienimy natury
Mimo, że powyższy cytat dotyczył końcówki pierwszej połowy XX wieku jest nadal aktualny. Tzw. egalitaryzm jest niczym innym jak ułudą! Tak samo jak nigdy nie uda nam się zrównać szans bytowych młodego obywatela Gabonu z dzieckiem Billa Gatesa, tak samo nie zlikwidujemy podziału klasowego. W prosty sposób udowodnił to amerykański anarchokapitalista p. Maurycy Rothbard twierdząc, że choćby istniała światowa waluta, obowiązywały jednakowe dla wszystkich ceny i każdy otrzymywałby identyczne wynagrodzenie, poziom życia mieszkańca, powiedzmy Polski i mieszkańca Kamczatki, byłby inny. Ilość dóbr dostępnych w Polsce, przychylne warunki atmosferyczne i poziom rozwoju jest nieporównywalnie odmienny od tego na Kamczatce. Wykwintny obiad w jednym z lokali popularnej restauratorki różniłby się od obiadu w ogrzewanej, nieco wysprzątanej chałupie na dalekim krańcu Rosji.
Egalitaryzm jest absurdalny również z innego powodu. Ludzie są inni, każdy posiada niepowtarzalny zestaw genów, który czyni go wyjątkowym. Jedni są głupi, drudzy mądrzy, atutem niektórych jest matematyka, a innych nauki humanistyczne. Różnorodność czyni nas człowiekiem i odróżnia od powiedzmy – komarów. Egalitaryzm byłby możliwy gdyby wszyscy ludzie na świecie byli w tym samym stopniu piękni, wyjątkowo okiełznani intelektualnie i utalentowani lub gdyby w tym samym stopniu byli brzydkimi, nieutalentowanymi idiotami. Istnieje również możlliwość uśredniająca: przeciętnie ładni, inteligentni i utalentowani. W każdej z tych wersji mielibyśmy doczynienia z wyrównaniem szans! Szkoda jednak, że akcja toczy się w 2011 roku na planecie Ziemia, a nie w futurystycznej powieści Huxleya „Nowy Wspaniały Świat”, chociaż nawet tam istniał podział klasowy!
Socjalizm jest to ustrój…
Wychodząc z tej ponurej zadumy nad głupotą mitologii dla mas, kończąc, jak mówił śp. Stefan Kisielewski „socjalizm jest to ustrój, w którym bohatersko pokonuje się trudności nieznane w żadnym innym ustroju!”. Pan Stefan był niewątpliwie jedynym w swoim rodzaju mistrzem trafnego oceniania dziwnego zjawiska jakim jest socjalizm.