Santo da Serra na Maderze – największy targ Madery
Ciężko o większe spectrum subtropikalnych dóbr spożywczych w Europie niż właśnie na Maderze. To, co rośnie na wulkanicznej glebie tej wyspy, to prawdziwy „zaczarowany ogród”. Po kilku dniach spędzonych na wyspie zacząłem zastanawiać się, gdzie Maderyjczycy handlują drogocennymi skarbami ziemi, na której mieszkają.
I znalazłem. W niewielkiem górskiej miejscowości Santo António da Serra w każdą niedzielę odbywa się najpopularniejszy targ spożywczy nazywany „Targiem Farmerów” (Santo da Serra). Paradoksalnie to wcale nie to wydarzenie promowane jest masowo w przewodnikach i folderach turystycznych o Maderze. W nich króluje stołeczny Mercado dos Lavradores, który w ostatnich latach ma fatalne notowania z powodu wysokich cen i zaniżonej jakości oferowanych produktów. Jeśli gdzieś w Funchal naciąć się na nieuczciwe praktyki sprzedażowe, to właśnie tam. Ja w tym wpisie chce zabrać Was w o wiele bardziej lokalną przestrzeń z dobrymi cenami i topowym produktem.
Niedzielne święto targowe wszystkich Maderyjczyków
Niedzielny rynek Santo da Serra jest kultowym wydarzeniem wśród wyspiarzy. Zjeżdżają się oni tłumnie z wszystkich zakątków wyspy, aby uczestniczyć w trzech najważniejszych sferach ludzkiej aktywności. W tej sakralnej biorąc udział w mszy odbywającej się w lokalnym kościele (Igreja do Santo António da Serra). W tej rynkowej, kupując bądź sprzedając zgodnie ze złotą zasadą kapitalizmu tanio kupić drogo sprzedać. I w końcu w tej towarzyskiej – spotykając się z przyjaciółmi, dyskutując przy ponchy o wydarzeniach polityczno-ekonomicznych Madery. Bo na wyspie nie rozmawia się o odległych problemach Starego Kontynentu.
Mercado Santo da Serra jest zatem tym, czym powinien być każdy market pod gołym niebiem. Miejscem spotkań, wymiany myśli i dóbr wszelakich, a także przestrzenią do kręcenia różnych szemranych interesów wyjętych spod urzędniczej jurysdykcji. A na miejscu znaleźć można w najlepszych cenach ogromną różnorodność produktów rolnych z regionu, rękodzieło, poczuć aromat kwiatów i posmakować najlepszych maderskich wyrobów wyskokowych.
Jak dojechać na Targ Farmerów (Santo da Serra)?
Poruszanie się po Maderze bez samochodu jest możliwe, ale jest wielce czasochłonne. Uzmysławia to m.in. wyprawa na mercado Santo da Serra. Podróż z centrum Funchal na targ powinna zająć 30 minut. Publicznym busem nr 77 podróż zajmie ok. 1,4 godziny, a często i dłużej. Autobusy często korkują się przy wjeździe i wyjeździe, całkiem więc możliwe, że łączna podróż w obie strony zajmie zamiast 1 godziny aż 4. Polecamy zdecydowanie własną furmankę. Łatwa trasa wybrzeżem na Santa Cruz, a następnie odbicie w drogi ER101/ER108.
- TIP: Targ jest czynny w każdą niedzielę w godzinach 9-18. Jeśli wybieracie się na targ własnym samochodem w godzinach porannych, warto zaparkować 400-metrów przed metą i podejść z buta. Kiepska organizacja ruchu, autobusy i turyści mocno obciążają lokalną infrastrukturę.
Pierwsze wrażenie, gdzie ja kurła trafiłem?
Na targ dojechaliśmy stojąc na ostatnich 400-metrach w idiotycznym korku spowodowanym złą organizacją ulicznej czasoprzestrzeni. Pogoda nie rozpieszczała, a w nozdrzach wirował dym z pieczonych kasztanów. Gdyby na poniższym zdjęciu podmienić europejskie furmanki na kilka tuk tuków i wozów z końmi byłby to obrazek iście azjatycki.
Targ składa się z dwóch skrzydeł, ale wart uwagi jest tylko ten z szyldem „Mercado Agricola do Santo da Serra”. To właśnie w tej sekcji dzieje się najwięcej – od smacznych kulinariów, przez owoce i warzywa po gastro miejscówki. Drugi sektor to tanie szmaty z dalekich skośnoocznych krain, bardzo rozczarowujące.
To, co rzuca się w oczy po przybyciu na miejsce to lokalny charakter wydarzenia. Turyści są, ale nie dominują. Ma się też wrażenie, że nie są to przybysze z dużych statków pasażerskich, a raczej włóczykije szukający przygód na własną rękę.
Targ Santo da Serra – maderskie zagłębie ponchy
Jest kilka miejsc na Maderze, gdzie serwują naprawdę dobrą ponchę. Jednym z nich są kantyny na mercado Santo da Serra. Lokalni ponch-masterzy troją się i dwoją, aby obsłużyć sprawnie złaknionych smakowych wrażeń gości. Za pierwszym razem ma się wrażenie, że kolejka w ogóle nie przesuwa się do przodu. Po chwili człowiek uzmysławia sobie, że w tej konfiguracji obowiązuje reguła stanowczego łokcia czyt. bezpardonowego wtargnięcia na pierwszą linię frontu barowego.
Poncha podawana jest często w akompaniamencie portugalskiej zagryzki piwnej tremoços lub innych warzyw strączkowych w słonej zalewie. Blaty kleją się od rozlanego trunku, w powietrzu unosi się gwar bazarowych konwersacji, a maderski rum aguardente uderza do głowy o wiele szybciej niż na głównych promenadach w Funchal. Maderyjczycy to dobre kurzaki, nikogo zatem nie dziwi unoszący się w powietrzu dym tytoniowy. Warto zatrzymać się w tym miejscu na dłużej, jest duża szansa na samowolne wciągnięcie w cykl maderskich rozmówek o wszystkim i o niczym. To, że zostaniecie fanami wyspiarskiego eliksiru bogów jest niemal pewne.
Jakiego rodzaju ponchy warto spróbować?
- Pescador: rybaccy puryści powiedzą, że to najbardziej prawilna poncha na wyspie; najmocniejsza z wszystkich, baza to rum, sok z cytryny i cukier (ewentualnie w wersji nowofalowej miód).
- Regional: najpopularniejsza poncha na bazie rumu, soku z pomarańczy i cytryny, a także cukru.
- Tangerina: poncha na bazie rumu z sokiem z pomarańczy i mandarynek.
- Passion fruit: nieco kobieca wersja, ale cholernie pijalna; poncha na bazie rumu z miąższem z marakui i cukrem.
- Pitanga: bardzo orzeźwiająca poncha, której spróbowałem na Santo da Serra; baza to oczywiście rum, ale z sokiem z wyciśniętych goździkowców jednokwiatowych (miejscowa nazwa to pitanga); kwaskowato!
- Limon: obstawiam (ale to autorska hipoteza), że to po prostu nieco lżejsza wersja wersji pescador.
Lokalny ponch-master w żywiole. 2/2,5 EUR za szklankę wywaru
Na zdjęciu poncha z owoców leśnych, ale niestety nie zanotowałem dokładnej nazwy
Na zdjęciu poncha limon, bardzo lekka i orzeźwiająca ciecz (podobnie jak w wersji z pitangą).
Orientalne rośliny i produkty od lokalnych rolników
Jak to dobrze, że ten swojski targ nie został jeszcze dotknięty turystycznym boomem. Kilku spotkanych Maderyjczyków potwierdziło, że to właśnie w tym miejscu robią chętnie zakupy. Sekcja spożywcza oferuje zdecydowanie najwięcej. Lokalni farmerzy zapełniają targowe kramy już od wczesnych godzin porannych. I tak spacerując po zwartej przestrzeni można natrafić na maderskie owoce, warzywa, wypieki i słodkości, kwiaty, wyroby z wikliny, korka i drewna, a także maderski haft. To też odpowiednie miejsce do zakupu nasion egzotycznych roślin.
TIP: Za zieleninę i dobra bazarowe zapłacicie pieniądzem fiducjarnym, czyli klasycznym keszem w papierze lub bilonie. W miasteczku jest bankomat.
Po wizycie na Mercado Santo da Serra kolejnym przystankiem na maderskim szlaku może być okoliczny punkt widokowy Portela. Rozpościera się z niego świetny widok na wioskę Porto da Cruz z charakterystyczną skałą Penha D’aguia.
Jakich warzyw i owoców spróbować na Maderze?
- Owoców Monstery: cerimany nazywane są pieszczotliwie „ukojeniem wdowy” czy „tęsknotą za mężem„.
- Anony: popularna cherymoja nazywana „najsmaczniejszym owocem świata„; określana mianem jabłka z budyniem.
- Bananów maderskich: małych, sprężystych o smaku, jaki trudno sobie wyobrazić.
- Marakui: jest ich na Maderze kilka odmian, od brzoskwiniowej, przez pomarańczową aż po cytrynową.
- Mango: to maderskie pachnie i smakuje, jak milion monet.
- Ponchy, likierów i cydru: maderskie klasyki procentowe, które bardzo polubiłem.
- Karambole: inaczej oskomian pospolity; po przekrojeniu przypominają kształtem gwiazdę.
- Tamarilho: połączenie pomidora i marakui nazywane „english tomato„; po przepołowieniu wygląda, jak ociekające krwią.
- Ciastek Bolo de mel: tradycyjny piernik z Madery z dodatkiem melasy.
- Chrupiącego Bolo do caco: najpopularniejsza przystawka Madery; chlebek z masłem czosnkowym.
Niedojrzały owoc monstery (ceriman), popularnie nazywany banano-ananasem. Sztuka w tej formie zawiera szczawiany wapnia tzw. rafidy, które mogą mocno podrażnić usta/gardło. Owoc nadaje się do spożycia wtedy, gdy zaczyna gubić łuski. Ten z foty przeleżał w zapomnieniu kilka dni w bagażniku samochodu i w połowie stracił zbroję.
Popularne na Maderze wyroby z drewna m.in. pałka do ponchy zwana caralhinho.
Banany maderskie – istotny produkt eksportowy wyspy.
Sekcja gastronomiczna, gdzie sprzedają grillowane kurczaki i espady
Protea – kwiat pochodzący z RPA, bardzo popularny na Maderze
Z lewej strony anona, czyli owoc flaszowca peruwiańskiego, czyli czerymoja, czyli w końcu jabłko z budyniem.
To nie chrzan ani topinambur. To maniok, z którego można zrobić np. tapiokę.
Maderska flaga powiewająca w sekcji z azjatyckim produktem tekstylnym
1 comment
Banano-ananas mnie urzekł.