Malezyjska stolica jest tak bogata w różnego typu kontrasty, że postanowiliśmy przygotować dla Was krótką relację na jej temat. Kuala Lumpur to był dla nas od zawsze egzotyczny kierunek. Myśląc o stolicy Malezji mieliśmy w głowie drapieżnie rozwijającą się, pełną drapaczy chmur metropolię pełną nowych technologii i luksusowych samochodów. Pociągał nas ten zakątek świata głównie ze względu na swoje położenie, ale nie zakładaliśmy pojawienia się w tym miejscu tak szybko. Wszystko zmieniły problemy transferowe z dostaniem się do Kambodży, które ostatecznie zaprowadziły nas, aż na Półwysep Malajski.
Kilka dni w Kuala Lumpur wystarczy, aby zrozumieć charakterystyczne dla tej lokalizacji geograficznej zjawiska. Pierwszą jest potworna duchota, z którą miejscowi zdążyli się zbratać, a która dla przyjezdnych wciąż jest wrogiem numer jeden. Drugą abstrakcyjnie drogi alkohol, o którym już się rozpisywaliśmy w artykule O alkoholu w Malezji słów kilka. Paradoksalnie wysoka cena nie odstrasza Malezyjczyków, którzy mimo wyznawanej religii (islam), piją go stosunkowo dużo. Trzecią boom gospodarczy, który od wielu lat doświadcza ten region, a którego emanacją są Petronas Towers, największe wieżowce-bliźniaki świata, najwyższe budynki globu w latach 1998-2004. Chcecie dowiedzieć się, co ciekawego robić w stolicy Malezji? Gdzie dobrze zjeść? A może w jakim miejscu załatwić tanio nocleg? Zapraszamy Was do poniższej relacji z naszej wakacyjnej wizyty w Kuala Lumpur.
Jak dostać się do Kuala Lumpur?
Opcji dostania się na miejsce jest bardzo dużo – najpopularniejszą i najłatwiejszą jest oczywiści lot. Polacy będą mieli problem z tanim transferem bezpośrednim z kraju, ale istnieje wiele lotów łączonych z lądowaniem w malezyjskiej stolicy. W KL znajduje się międzynarodowy port lotniczy, który dobrze radzi sobie z obsługą dużej ilości lotów do Europy, a także do krajów azjatyckich.
Żeby dolecieć do Kuala Lumpur „po kosztach” warto rozważyć lot z międzynarodowych lotnisk we Frankfurcie nad Menem, Berlina czy Monachium. Najtańsze opcje transferowe wyszuka za Was absolutny niezbędnik – portal SkyScanner.pl. Warto rozważyć lot mniej znanymi liniami lotniczymi takimi jak Turkish Airlines z innych stolic europejskich pokroju Budapesztu czy Pragi. Innym, niekiedy tańszym sposobem dostania się do Malezji, jest lot do Bangkoku, a następnie tani transfer Air Asią. Plusem tego rozwiązania jest możliwość zobaczenia kilku krajów po drodze. Rekomendujemy Wam bardzo przydatne narzędzie www.flightconnections.com, które pomaga w dobraniu odpowiedniego połączenia i optymalnego zaplanowania podróży. Strona jest na bieżąco aktualizowana.

Kuala Lumpur jest międzynarodowym punktem lotniczym skąd można tanio dostać się prawie każdego państwa Azji. Więcej symulacji na stronie: www.flightconnections.com.
Nie będziemy się wymądrzać, jak dotrzeć do KL drogą morską, ale z chęcią podzielimy się z Wami naszymi doświadczeniami z przekraczania granicy tajsko-malezyjskiej lądem. Gdybyście kiedykolwiek wpadli na pomysł dostania się do KL z Ko Samui, pamiętajcie, że czeka Was prawie doba w pozycji siedzącej. Nam podróż do KL zajęła łącznie ponad 20 godzin różnymi środkami transportu, ale głównym z nich był autobus, który zmienialiśmy kilkukrotnie w różnych miejscach bez wcześniejszego powiadomienia. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem są loty Air Asia, których cena przy rezerwacji z odpowiednim wyprzedzeniem czasowym jest bardzo konkurencyjna. Czas to pieniądz, warto więc dopłacić do transportu, aby móc delektować się dodatkowym dniem na miejscu. Bilet autobusowy do KL kosztował ok. 70 zł w jedną stronę, o wiele więcej niż powiedziano nam w biurze podróży na wyspie. Zapewniano nas również że podróż trwać będzie 12 godzin. Skandal! 😀
Wszystko kręci się wokół Petronas Towers
Dwa ponad 400-metrowe wieżowce Petronas Towers to niekwestionowany symbol KL. Trudno sobie wyobrazić to miasto bez tej zjawiskowej konstrukcji, która przez kilkanaście lat uchodziła za najwyższy mieszkalny budynek świata. Projekt Cezara Pelliego wciąż jest niedościgniony w kategorii najwyższych bliźniaczych wież świata oraz budynków zbudowanych przed końcem XX wieku. Zatrważające, ile trudu włożono, aby powstał ten obiekt. 6 lat prac, 7 tys. pracowników w szczytowym momencie budowy, fundamenty z żelbetonu na 150 metrów wgłąb ziemi, 1,6 mld zainwestowanych dolarów. Bilans robiący duże wrażenie, nie mniejsze niż ujrzenie tego kolosa na własne oczy.
Wejście na platformę widokową w wieżowcu kosztuje dla osób dorosłych 80 MYR (ponad 70 PLN) i możliwe jest od poniedziałku do piątku w godzinach 9-21, a także przez kilka godzin w soboty. Niewątpliwym przedsmakiem przed głównym daniem jest Sky Bridge, most łączący bliźniacze wieże znajdujący się na wysokości 170 metrów. Na 86 piętrze, czyli odpowiedniku 360 metrów, znajduje się specjalnie zaprojektowany taras obserwacyjny, który stanowi najwyższą dostępną dla „Kowalskiego” wysokość. Uwierzcie, warto wydać te kilkadziesiąt ringgitów i wrócić na dół z bezcennymi panoramami. Po zaliczeniu KL widok Wrocławia ze Sky Towera jest już tylko zwykłą satyrą, która pokazuje gdzie na świecie jest prawdziwy postęp. Obowiązkowy punkt wizyty w KL.
88 piętra konstrukcji z betonu zbrojonego i stalowej fasady
88 piętra konstrukcji zbudowano głównie z betonu zbrojonego ze stalową fasadą ze szklanych elementów, która tworzy motyw, nawiązujący bezpośrednio do sztuki islamu. Warto pamiętać, że Malezja jest krajem muzułmańskim, i nawet w dość liberalnym Kuala Lumpur, obowiązują pewne elementy tej religii. W Petronas Towers mieści się Suria KLCC, największy dom handlowy kraju, miejsce, w którym wybrzmiewają jednocześnie wszystkie języki świata, a konsumpcja przekracza granice dobrego smaku. Obiekt jest naprawdę spory i nawet zlokalizowanie toalet jest czasochłonnym przedsięwzięciem. Ceny są wysokie, ale trudno się dziwić, w końcu to strefa zakupów w piątym, najwyższym drapaczu chmur świata.
Architekci i projektanci miejskiej urbanistyki świetnie zagospodarowali obszar wokół wieżowców. Wychodząc głównym wejściem z galerii wkracza się do tropikalnego parku z basenami, krętymi uliczkami i miejscami, gdzie można odpocząć od skwaru i duchoty. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że malezyjska stolica jest przykładem świetnego połączenia postępu technologicznego z zielenią, której w mieście nie brakuje. Duża ilość zielonych obszarów w mieście nie dziwi m.in. ze względu na dużą wilgotność powietrza i długie, upalne okresy letnie.
Bestia jest faktycznie spora, jeśli Petronas robią wrażenie, to ciekawe jak wygląda Burdż Chalifa…
Co robić w Kuala Lumpur i jak znaleźć tani nocleg?
Kuala Lumpur to dobry kierunek na kilka dni aktywnie spędzonego urlopu. Stolica jest bardzo przyjemna w poruszaniu się, głównie dzięki sprawnie działającej komunikacji i imponującemu zagospodarowaniu przestrzeni. Co robić po przylocie do KL? Najpierw wypadałoby się gdzieś zakwaterować, aby zrzucić z siebie ciężar zwiedzania z ekwipunkiem na plecach czy płacenia za specjalne depozyty. Opcji noclegowych w Kuala Lumpur jest dużo. Dominują hotele i apartamentowce z najwyższej półki cenowej, ale znalezienie czegoś o rozsądnych jak na stolicę pieniądzach nie jest trudne. Możecie zrobić tak jak my i szukać miejsca do spania na miejscu, jednak jeśli macie możliwość, dokonajcie rezerwacji wcześniej. Wiele razy przekonaliśmy się, że szkoda marnować czasu na wakacjach na takie rzeczy, kosztuje to często dużo pieniędzy (taksówki, komunikacja miejsca etc.), kondycji fizycznej i nerwów.
Polecamy Wam dwugwiazdkowy hotel Ceria, w którym spędziliśmy 3 noce i byliśmy bardzo zadowolenie z jakości obsługi i warunków panujących na miejscu. Hotel nie jest położony w ścisłym centrum stolicy, ale do owianej sławą dzielnicy Bukit Bintang jest ok. 10-15 minut pieszo. W grudniu 2015 r. płaciliśmy za 4 osobowy pokój z łazienką ok. 50 euro czyli o 12,5 euro na głowę. Tańszą opcją jest również rekomendowany w sieci KL Dorms, gdzie łóżko w pokoju 8-osobowym kosztuje ok. 7-8 euro za noc. W grę wchodzi również bogata oferta mieszkań na portalu AirBNB, gdzie przykładowo za noc w 4-osobowym apartamencie zapłacicie ok. 15-20 euro za noc. Tutaj przykład mieszkania za 60 euro dziennie dla 4 osób. Bezkonkurencyjny pozostaje wciąż Couchsurfing, opcji spania za darmo jest mnóstwo, niezależnie od charakteru Waszego wyjazdu, polecamy zainteresować się bezpłatnym noclegiem u miejscowych.
Od czego zacząć zwiedzanie malezyjskiej stolicy?
Mając zapewniony nocleg, można ruszyć na podbój KL. Lokalizowanie poszczególnych atrakcji jest proste dzięki intuicyjnej infrastrukturze znakowej i sprawnemu transportowi. Zwiedzanie, póki ma się jeszcze siły na cokolwiek w tym klimacie, można rozpocząć od popularnej dzielnicy handlowo-rozrywkowej Bukit Bintang. To typowa strefa handlowa w wersji azjatyckiej tzn. pełna hałaśliwych sklepów, kolorowych neonów, kieszonkowców i zakorkowanych ulic. Mieści się tu miejsce, które mocno rekomendujemy, a mianowicie Tous Les Yours, piekarnio-restauracja, fundująca przepyszne śniadania i ciasta. To dobry punkt na krótki odpoczynek, podładowanie elektroniki i dopracowanie planu zwiedzania.
Miejscem, które bez wątpienia warto odwiedzić jest Park Ptaków, o którym pisaliśmy już w artykule Największy w Azji otwarty park ptaków. Ulokowany w parku Perdana Lake Gardens ogród to wprost idealne miejsce na regenerację, a także okazja na zobaczenie ptaków z różnych części świata. Naprawdę warto zapłacić wejściówkę (ok. 45 PLN) i pobyć w towarzystwie kolorowego, latającego swobodnie w wydzielonych do tego zonach ptactwa. W bliskim sąsiedztwie zielonego skweru znajduje się park jeleni (wjazd za darmo), planetarium (cena uzależniona od konkretnego pokazu) i motylarnia (wstęp 15 MYR). W tym pierwszym można zobaczyć na własne oczy krzyżówkę myszy z jeleniem czyli popularnego w Malezji Mousedeera.
Jak zrobić zdjęcie panoramy Kuala Lumpur?
Miliony turystów rocznie odwiedzają Kuala Lumpur, aby przekonać się na własne oczy o wielkości drapacza chmur Petronas Towers. Selfie z bliźniakami to oczywiście obowiązkowy punkt wycieczki podobnie, jak zakomunikowanie całemu wirtualnemu światu o zdobyciu 86 piętra budynku. Problem pojawia się wtedy, kiedy chce się ujrzeć panoramę miasta i uchwycić na zdjęciu jego największy symbol. Na szczęście KL to nie Wrocław i w pobliżu jest, co najmniej kilka opcji na zrobienie świetnej panoramy miasta. Jedną z nich jest mierząca 421 metry wysokości wieża telewizyjna Menara Tower. Obiekt ten, przypominający CN Tower z Toronto, ma 15 pięter i znajduje się w czołówce najwyższych wież oraz wolno stojących budowli na naszej planecie.
Drugą opcją na zrobienie zdjęć, wprawdzie z innej perspektywy i nieco niższej wysokości, jest Sky Bar ulokowany na ostatnim piętrze hotelu Traders. Hotel mieści się w odległości 10 minut spacerem od wież Petronas. Warto choć raz udać się w to miejsce szczególnie, że w niektóre dni tygodnia obowiązuje happy hours i można stosunkowo tanio kupić alkohol. Częściowo oszklona konstrukcja dachu gwarantuje ekscytujący widok oświetlonych wież i okolicznych biurowców.
Jest jeszcze kilka innych miejscówek tego typu, o których w szerszy sposób pisze Zuza z zuinasia.com, Polka mieszkająca na miejscu, która najlepiej orientuje się w realiach życia w KL. Polecamy jej blog, który jest kopalnią wiedzy o Malezji i również dla nas był pewnego rodzaju repetytorium przy opracowywaniu tej relacji. Serdecznie pozdrawiamy autorkę.
Kuala Lumpur słynie ze świetnej kuchni, która jest połączeniem smaków Indii, Chin i pozostałych krajów Azji Płd-Wschodniej. Grzechem więc jest nie wykorzystać okazji, jaką stwarzają dwie duże dzielnice metropolii – Chinatown i Little India. Obie stanowią orientalną bombę doznań sensorycznych na wielką skalę, i dają możliwość przetestowania za grosze smaków wartych w Europie grube pieniądze. Obie lokalizacje są świetne i zachwycą każdego niezależnie od preferencji. Dla fotografów będą stanowiły okazję na zjawiskowe portrety tubylców, kulinarni geecy zachwycą się różnorodnością ulicznego menu, a lokalna zabudowa zachwyci sympatyków miejskiej urbanistyki.
Saturday Night Fever czyli gdzie na imprezę w KL
Malezja to kraj homogeniczny pod względem religijnym i na terenie całego kraju dominuje islam, który jednak jest różnie interpretowany. Co innego okręg metropolitarny, zdecydowanie bardziej liberalny, a co innego wschodnia część kraju. Na terenie całego państwa obowiązuje prawo szariatu. Na szczęście nie jest to odmiana saudyjska, klimat w KL można porównać prędzej do tego panującego w Baku czy Istambule. Co to oznacza dla zagranicznego przybysza? 🙂
Strefa imprez w KL to głównie dzielnica Bukit Bintang, a szczególnie ulica Changkat z flagowym dance-klubami pokroju Pisco Bar, Frangipani czy Havana Bar & Grill. Klimat podobny jest do tego w Bangkoku zarówno pod względem unoszących się w powietrzu aromatów, jak i specyficznego wystroju miejscowych pubów i dyskotek. Zdecydowanie bardziej kameralnie jest w China Town, gdzie Petaling Street zapełnia się młodymi ludźmi przesiadującymi w ulicznych restauracyjkach i barach. Niestety, nie jesteśmy Wam w stanie zarekomendować konkretnego nocnego klubu, bo to trochę nie nasza bajka i będąc w KL raczej przesiadywaliśmy w ulicznych pubach. Zdajcie się więc na internetowe rankingi Trip Advisor – The Best Nightlife in Kuala Lumpur.
Nocne życie rozkwita również w dzielnicy Bangsar, która znana jest z bogatej oferty klubów nocnych i eleganckich kawiarni. W weekendy ta część miasta przyciąga głównie studentów, turystów i emigrantów. Znane i cenione są m.in. takie puby jak Cocktail Lounge, The Social czy La Bodega. Miłośnicy nocnego życia nie powinni zawieść się również Jalan P. Ramlee, prestiżowo ulokowanej ulicy nieopodal wież Petronas i w odległości kilkuminutowego spaceru od Zouk KL, czyli jednego z najbardziej popularnych klubów nocnych w mieście.

Wesoła załoga pozdrawia z China Town. Chińska dzielnica w Kuala Lumpur to strefa streetfoodu w najlepszym tego słowa znaczeniu.
Kulinarny raj i piekło dla lubiących napoje wyskokowe
Malezja słynie ze świetnej kuchni, która łączy w sobie smaki kulinarnych receptur trzech głównych grup etnicznych: Malajów, Chińczyków i Hindusów. Wystarczy kilka godzin spędzonych w KL, aby przekonać się, że jest to prawda. Przed przyjazdem do Malezji mieliśmy za sobą dwa tygodnie w Tajlandii, która nas absolutnie zaczarowała w kontekście street foodu. Nastawialiśmy się więc na jeszcze lepsze doznania kulinarne i konkretną wyżerkę!
Miejscem, które definiuje kulturę kulinarną Malezyjczyków jest ulica. Podobnie jak w innych krajach regionu, na ulicy tętni życie od rana do wieczora i to tutaj załatwia się interesy, spożywa posiłki i odpoczywa Jednym z pierwszych miejsc, do których trafiliśmy w Kuala Lumpur była indyjska dzielnica Brickfields, położona na południowy-zachód od KL Park. Miejsce to powszechnie nazywane Little India jest domem i miejscem pracy dla największej liczby mieszkańców pochodzenia hinduskiego w stolicy. Indyjskie wpływy widoczne są na każdym kroku, począwszy od koloru skóry, zapachów tradycyjnej kuchni czy dziesiątków hinduskich mikro przedsiębiorstw działających w okolicy.

W Bangsar Baru znajduje się jedna z najlepszych knajp w mieście – legendarny narożnik Devi’s Corner (Jalan Telawi 3), gdzie za kilkanaście złotych można odlecieć w kulinarny kosmos.
Dzielnica Brickfields – małe Indie w centrum nowoczesnej Metropolii
Brickfields jest dzielnicą, w której mieści się wiele zabytkowych obiektów rządowych zbudowanych jeszcze za czasów panowania brytyjskiego. Dla przyjezdnych jest jednak głównie miejscem, gdzie można zasmakować indyjskiej kuchni narodowej. W niedalekim sąsiedztwie znajduje się dzielnica Bangsar Baru, gdzie mieści się rekomendowana przez Lonely Planet i wielu blogerów podróżniczych (również przez nas) restauracja Devi’s Corner (Jalan Telawi 3).
Knajpa jest narożna i przypomina bar mleczny, jest w niej głośno i, co najważniejsze, roi się od lokalnych mieszkańców. To niewątpliwie dowód na to, że serwowane jedzenie faktycznie jest indyjskie a nie indyjskopodobne. Obsługa, wystrój jak i czystość jest na dość przeciętnym poziomie, ale klimat i oferowane dania to już prawdziwa ekstraklasa. Posiłek z napojem dla dwóch osób to koszt od 20 do 40 zł w zależności od wybranej kombinacji. Indii można spróbować w postaci Maggi Goreng (smażonego marakonu typu instant z dodatkiem curry, ciemnej soi, sambal czy tofu; Thosai (naleśników-podpłomyków z mięsem i paletą sosów) czy Banana Leaf Rice (ryżu na liściach bananowca), który podawany jest ze świeżym curry, warzywami i ew. mięsem drobiowym lub baranim. Całość można popić herbatą z mlekiem (eh tehrik), herbatą z mlekiem i przyprawami (teh masala), sokiem z mango lub piwkiem koncernowym typu Tiger.
Chińskie wpływy w Kuala Lumpur, czyli Chińczycy są wszędzie
Chińskie wpływy w KL są widoczne na pierwszy rzut oka. Oazą dla skośnookich mieszkańców malezyjskiej metropolii jest niewątpliwie lokalne China Town i słynna Petaling Street. To prawdziwy kulinarny bazar, pełen hałasu, mieszających się aromatów i smaków, a także tłumu azjatyckich handlarzy oraz zagranicznych turystów. Uliczni restauratorzy serwują lokalne przysmaki pokroju Hokkien mee (makaronu ryżowego smażonego z jajkiem, warzywami, sosem sambal, curry i mięsem wieprzowym lub owocami morza), Asam Laksa (pikantnej zupy z makaronem, rybą, bukietem orientalnych przypraw, a także charakterystyczną dla tego dania osuszoną skórką tamaryndowca) czy Ikan Bakar (grillowanych węglem ryb lub owoców morza).
Petaling Street to niewątpliwie miejsce o dużym potencjale kulinarnym, ale jego atrakcyjność nie ogranicza się tylko do wykwintnego żarcia. Znajduje się tutaj m.in. Sri Mahamariamman Temple, jedna z najstarszych w KL świątyń religii hinduistycznej, miejsce kultu i popularny punkt wycieczek zagranicznych turystów.
Kosmicznie drogi alkohol i śmierdzący potwór durian
Wybierając się do Kuala Lumpur pamiętajcie o wysokich cenach produktów alkoholowych, a także związanych z islamem obostrzeniach w zakresie jego spożywania. W Malezji prawa licencyjne dotyczące sprzedaży alkoholu regulowane są przez lokalne rady miejskie. Dostępność napojów wyskokowych jest w tym kraju zależna od konkretnego stanu. Ceny w sklepach nie rozpieszczają. Za butelkę 0,4l zapłacimy w zależności od marki średnio od 10 do 20 zł, a za 0,5l od 12 do 25 zł. W pubach trzeba pomnożyć tę sumę razy 2, powszechny jest również napiwek wliczony w cenę posiłku/alkoholu.
Istnieje jeszcze jeden symbol nierozerwalnie związany z Malezją. Natkniecie się na niego prawie na każdym kroku. Jest nim ten kolczasty potwór widoczny na zdjęciu z lewej strony! Tak, to durian, czyli zybuczkowiec, uważany powszechnie za najbardziej śmierdzący owoc na świecie. Testowaliśmy wersję soft czyli durianowe lody i faktycznie, całość smakuje delikatnie mówiąc kontrowersyjne. W trakcie spożywania odczuwalny jest zapach siarki, miodu, cebuli, zgnilizny i kapusty. Przed specyficznym zapachem owocu bronią się wszyscy, od personelu hoteli, przez właścicieli knajp po pracowników linii lotniczych. Znak przekreślonego duriana to charakterystyczny dla Malezji symbol 🙂
Kuala Lumpur – miasto, które zachwyca i budzi respekt
Kuchnia i ogólne prosperity to wg nas dwie najbardziej pociągające rzeczy w KL. Będąc na miejscu widzi się na własne oczy boom, który kształtuje malezyjską metropolię, czyniąc ją liczącym się ośrodkiem technologicznym na świecie. Stolice często bywają piękne, ale i męczące. Z KL jest inaczej – odkrywanie tego miejsca jest intrygujące i wcale się nie nudzi. Ani przez chwilę nie byliśmy zmęczeni stołecznym gwarem całkiem możliwe, że przez lokalizację (kawał drogi do domu) i intrygującą kulturę jej mieszkańców (pełen orient!).
Komu spodoba się KL? Zachwyceni będą miłośnicy futurystycznej zabudowy miejskiej, biznesowych drapaczy chmur i szeroko pojętego korpo-stajlu. Stolica na sto procent przypadnie również do gustu fanom orientalnej kuchni, fotografom i miłośnikom nocnego życia. Naszym zdaniem, o ile kilka dni w Bangkoku powoduje przewlekłego raka mózgu, kilkudniowy pobyt w Kuala Lumpur wydaje się czymś znacznie bardziej wykonalnym. Jeśli planujecie odwiedzić półwysep indochiński i kraje regionu, wpadnijcie do KL, a także oddalonego od 200 km na południe Singapuru. Warto, widok rosnących w górę wieżowców na długo zapadnie w Waszej pamięci.
W relacji użyłem kilku fotografii opartych na licencje Common Licence:
- Ramanathan Kathiresan – Malaysia Petronas Towers
- Rob Alter – Panorama of Kuala Lumpur
- Jorge Lascar – Kula Lumpur Down
- Tanah Merah – Kelentan Durai
- John Ragui – Petaling Street
- Werner Bayer – Kuala Lumpur-Petronas Towers
- Thomas Wanhoff – Petronas Towers
10 komentarzy
Świetny artykuł – fajnie, lekko się czyta. Goooorące zdjęcia 😀 Szczere zazdroszcze <3
Dzięki i również pozdrawiamy :]
Fajnie się to czyta, tym bardziej że sami byliśmy w Malezji miesiąc temu i również to miasto wywarło na nas duże wrażenie, w większości pozytywne. Najbardziej zapadło nam w pamięć malezyjskie jedzenie, które jak sami piszecie – jest rajem. 🙂 Petronas wyglądają cudownie, ale koniecznie odwiedźcie Burj Khalifę – to dopiero czad 😀 Macie bardzo fajne fotki i sporo praktycznych rzeczy we wpisie, super!
Dzięki! A ile złotych talarów kosztuje taka rundka do Dubaju powiedzmy na 2-3 dni?
Uwielbiam Azję, duriany niekoniecznie 🙂
świeży durian o poranku…mmm…
Zdecydowanie Kuala Lumpur to miejsce kontrastów, zupełnie inny świat, który zadziwia i szokuje. Nasze odczucia z Kaula Lumpur były nieco bardziej negatywne. Zapraszamy do nas na porównanie przygód a także na pozostałe relacje z Azji.
https://brbadventures.wordpress.com/blog/
It’s a useful source if you need to find a direct flight from any airport in the world https://flightsmap.net
Niesamowite miasta. Niesamowite zdjęcia 🙂 Dzięki za świetny artykuł. Chcę tam być.
Super artykuł , nareszcie ktoś bardzo konkretnie opisał inne możliwości spędzenia wolnego czasu w KL.
Piękne zdjęcia i rzeczowe opisy z miejscami w których warto coś zjeść i cenami.