Wahaliśmy się długo czy odwiedzić ten przepalony słońcem skrawek ziemi, którego historia rusza z kopyta już od XIII wieku p.n.e. Zniechęcały nas głównie ceny i opinie, że poza pięknym wybrzeżem i hucznymi biesiadami, wyspa nie jest w stanie zaoferować nic więcej.
Natrafiliśmy jednak w sieci na kilka fascynujących relacji, które rozwiały nasze obawy i zainspirowały do wyjazdu. I słusznie bo Cypr, a szczególnie Turecka Republika Cypru Północnego okazał się wciąż dziki, nieskażony zagranicznym konsumpcjonizmem i tanią zabawą do białego rana. Podczas naszej wyprawy obaliliśmy mit cypryjskiej drożyzny i rzekomego „stanu wojny” po tureckiej stronie, gdzie spędziliśmy najpiękniejsze chwile podczas całego wypadu.
KIERUNEK CYPR – JAK TANIO DOJECHAĆ
Do oddalonego o 2300 km Cypru wyruszyliśmy 21 września pokonując trasę z Wrocławia do Krakowa (Link-Bus, 3 godziny jazdy, 29 PLN bilet studencki, zdecydowanie najlepsza opcja transportu na tym odcinku), a następnie z Regionalnego Dworca Autobusowego miejskim busem na lotnisko w Balicach. W tym miejscu powiedzmy, co nieco o kosztach biletów lotniczych. Dorwaliśmy połączenie za 370 PLN od osoby w obie strony, co wówczas wydawało się sporym osiągnięciem. Teraz można wykupić bilet za mniej niż 200 PLN w obie strony nawet w okolicach turystycznego sierpnia! Po 3 godzinach lotu wylądowaliśmy na skąpanej w słońcu i przerażającej duchocie Wyspie Afrodyty (tu przypominamy o innej strefie czasowej : + 1h).
Są dwie opcje dotarcia z lotniska do Paphos, a dokładnie tej części gdzie mieści sie port i przy okazji całe życie turystyczne. Pierwsza z nich to bus linii 613, który jeździ regularnie, co 60 minut, do godziny 00.30 (rozkład jazdy busów). Drugim sposobem jest skorzystanie z uprzejmości przenatrczywych taksówkarzy, którzy męczą i dręczą do momentu pozyskania klienta (stoją, wyłapują ofiarę lub cały czas gadają ignorując wszystkich dookoła – co taryfiasz inna taktyka). Nas przekonała siła stalkingu i dzieląc koszty taryfy z dwiema innymi parkami z Czech i Polski złapaliśmy złotówkarza, a raczej on nas. Zapłaciliśmy 4 EUR od osoby, co w porównaniu do cen busa (2 EUR) okazało się dość rentownym przedsięwzięciem.
Uwaga! W krajach południowych często praktykowanym zwyczajem przez kierowców autobusowych jest permanentne ignorowanie rozkładu jazdy. W praktyce wygląda to tak, że przewoźnicy przyjeżdżają i odjeżdżają wg. własnego uznania, nie wspominając już o przypadkach gdzie kierowca w ogóle się nie pojawia z powodów absurdalnych.
PAPHOS MIASTEM ROSYJSKO-ANGIELSKICH KURACJUSZY
Po północy czasu lokalnego dotarliśmy do pensjonatu Lefki Tree, który mimo niewybrednych opinii na booking.com okazał się bardzo przyjemną bazą turystyczną. Dwuosobowy, prywatny pokój z aneksem kuchennym, dużym balkonem i łazienką kosztuje tu 15 EUR od osoby. Właścicielka służy pomocą w każdej sytuacji i o każdej godzinie, a sama lokalizacja jest b. dobra ( hostel oddalony ok. 10 minut od turystycznego zgiełku). Dla leniuchów jest i basen, niestety nocne kąpiele odpadają.
Paphos to typowe miasto turystyczne. Szczególnie widoczna jest tu obecność Anglików w przedziale wiekowym 50-100, są praktycznie wszędzie! Prowadzą własne knajpy, zajmują większość miejsc w restauracjach i hotelach, a na ulicach zewsząd słychać brytyjski i widać ich białe, lekko otyłe sylwetki. Kolonizatorzy są jednak bardzo sympatyczni, a ich liczebność nie przeszkadza ponieważ zachowują z wyjątkową klasą.
Paphos to dobre miejsce na rozpoczęcie objazdówki po całej wyspie. My spędziliśmy tu dwa pierwsze dni, odwiedzając m.in. Królewskie Grobowce (Tombs of the Kings) – starożytną nekropolię wybudowaną między IV w. p.n.e. a III w. n.e. Dla archeologów i pasjonatów historii starożytnej ciekawa atrakcja. Smaczku dodaję widok statku Demetriosa, który w 1998 osiadł na mieliźnie. Jak chcecie „przyplażować” można udać się na oddaloną o kilka kilometrów Coral Bay. Miejsce to nie przypadło nam do gustu ze względu na jego komercyjność i płatne leżaki. Jeśli chodzi o knajpy to zdecydowanie odradzamy restauracje przy głównej promenadzie. Wyglądają one dość ciekawie, a kelnerzy kuszą na każdym kroku. Jednak jakość posiłków, a zwłaszcza ryb jest słaba. Drugiego dnia zjedliśmy natomiast w świetnej syryjskiej knajpie na ul. Pafias Afroditis 14 w Kato Paphos, przy okazji przeprowadzając krótki wywiad o tzw. Zielonej Linii i sytuacji na granicy grecko-tureckiej. Pełna rekomendacja za miłą lokalizację, przystępne ceny, dobre żarcie i tanią sziszę!
LIMASSOL I DZIADEK DO ORZECHÓW
Po dwóch dniach spędzonych w Kato Paphos udaliśmy się w dalszą podróż do kolejnego celu wyprawy – Limassol. Klikając w TEN LINK znajdziecie rozkład jazdy z głównego dworca autobusowego Paphos z większością połączeń do najważniejszych miast wyspy. Sam grafik powinien być wciąż aktualny – zdjęcie pochodzi z września 2012 r. Za 4 EUR od osoby łapiemy najbliższego busa do oddalonego o niespełna 70 km Limassol. Jedziemy godzinę, obserwując za oknem stepowe krajobrazy i porośnięte skalną roślinnością doliny.
W Limassol jest kiepsko z bazą noclegową, zatrzymujemy się więc w położonym w ścisłym centrum hostelu Luxor Questhouse. Apartament prowadzi zgarbiony staruszek, ledwo, co wydobywający z siebie dźwięki, natomiast biegle mówiący po angielsku, co jest niewątpliwie miłą niespodzianką! Dostajemy przyzwoity pokój za 20 EUR i poza turystą ze Szwecji, jesteśmy jedynymi gośćmi w budynku. Sympatyczny staruszek w rozmowie z nami zdradza nam, że był za komuny w Zakopanym, Katowicach i Poznaniu, wprowadzając nas w dziką euforię i zachwyt.
W Limassol warto się zatrzymać na 1-2 dni i zobaczyć kilka interesujących rzeczy w okolicy. Godne uwagi są Ruiny Kurion nieopodal miejscowości Episkopi, oddalonej godzinę jazdy miejskim busem od Limassol. Bilet wstępu kosztuje tu niezależnie od wieku 2 EUR. Kompleks jest naprawdę spory więc warto zaopatrzyć się w prowiant gdyż czeka Was kilkugodzinne zwiedzanie w pełnym słońcu. Na trasie są na szczęście źródełka z pitną wodą! Mając więcej czasu można udać się do położonego 35 km od Limassol miasteczka Pissouri. To dobre miejsce na pospacerowanie wąskimi uliczkami, kąpiel w morzu i zjedzenie czegoś dobrego z cypryjskiej karty. Jeśli ktoś chce napić się polskiego browarka, zagryzając polską kiełbaską niech uda się na Griva Trigeni 79 w Limassol, gdzie znajdują się Polskie Delikatesy. Wieczorem polecamy piwko przy głównej ulicy wzdłuż wybrzeża. My mieliśmy to szczęście, że trafiliśmy na Polaka za barem i gratisowe, wakacyjne piwko w plastiku :]
BRUDNA NIKOZJA I PAŃSTWO, KTÓREGO NIE MA
Po dobie spędzonej w Limassol udaliśmy się do Nikozji. Tutaj z hostelami jest tragedia, a my wpadamy w pułapkę pierwszego lepszego, czego później bardzo żałujemy. Tony’s Bed&Breakfast to brudna rudera za sporą kasę, której jedynym plusem jest jej centralne położenie. Odradzamy! Brudno, niezbyt bezpiecznie (kradzieże) z kiblem przy łożku, odgrodzonym przezroczystą płytą jak w prysznicu. Sodoma i Gomoria.
W Nikozji spędzamy dobę, szlajając się tu i ówdzie. Zwiedzamy całą starą część miasta, meczet po tureckiej stronie i kilka fascynujących sklepów ze starociami. Jeden z nich prowadzi p. Elżbieta, Polska mieszkająca na Cyprze od kilku lat. Wieczorem zaliczamy jedną z najlepszych kolacji na wyjeździe, niestety do dziś nie pamiętamy jak ta sympatyczna knajpka się nazywała. Wczesnym rankiem wyprowadzamy się z naszej stołecznej nory i ruszamy w końcu na turecką stronę. Granica to czysta formalność. Po kilkuminutowym oczekiwaniu w kolejce, legitymujemy się dowodem osobistym po czym dostajemy wizę, której pod żadnym pozorem nie możemy zgubić. Pamiętajmy, że przebywamy na terytorium państwa, które jako twór sztuczny jest w 99,9% nieuznawanym na świecie. Żaden polski konsulat czy ambasada nam nie pomoże. Ale spokojnie, po drugiej stronie jest naprawdę bezpiecznie…
Cyprus Dorms. Warunki pierwsza klasa, dwuosobowy, prywatny pokój po 12 EUR od osoby, knajpy pod nami, a na dachu quasi-patio! W samej Kyrenii nie jesteśmy jedynymi turystami. Jest ich oczywiście nieporównywalnie mniej niż po greckiej stronie, ale są, oczywiście głównie z Turcji. Pierwszego dnia zwiedziliśmy Girne z portem i zamkiem w pierwszej kolejności i kilka godzin szukaliśmy taniej bryczki w lokalnych wypożyczalniach. Początkowo było kiepsko – ceny z kosmosu (50-60 EUR za dzień), wymagane 25 lat i doświadczenie za kółkiem w ruchu lewostronnym. Późnym popołudniem znaleźliśmy wypożyczalnię Harbour Rent a Car, która jednak świeciła pustkami. W końcu zostaliśmy odesłani do jednej z knajp w porcie, gdzie przebywał właściciel. W końcu udało nam się wypożyczyć Forda Fiestę na dwa dni bez żadnych zbędnych formalności za 20 EUR za dobę. Oszaleliśmy z radości!! Ukoronowaniem dnia była kolacja w knajpie Set Restaurant, mieszczącej się tuż przy meczecie. Świetna obsługa i klimat. Polecamy!
WAROSIA – MIASTO, W KTÓRYM OD 1974 R. NIC SIE NIE ZMIENIA
Samochód odbieramy punkt 10 rano z bakiem na 40 km jazdy. Pierwsze manewry po prawej stronie za kółkiem jako uczestnik lewostronnego ruchu drogowego wspominam dość chaotycznie. Już samo usytuowanie wypożyczalni (w porcie) dodawało motywacji do ukończenia arcytrudnej misji wyjazdu z miasta na ręcznym. Po dwóch godzinach byłem już mało wyróżniającym się graczem na boisku-prowadziłem bardzo poprawnie! Gdy wyjechaliśmy z Girne naszym pierwszym celem padł zamek st. Hillarion. Piękne położenia zamku, na samym szczycie Gór Kyreńskich zachwyca i inspiruje. Po drodze zatrzymujemy się na poboczu, co wprawia w zdenerwowanie tureckiego wojskowego, który patrolował tę strefę. Przeoczyliśmy zakaz zatrzymywania się, nie chcąc prowokować losu, ruszamy w dalszą drogę. Pamiętajmy, że na Cyprze Północnym stacjonuje aż 40 tys. wojsk tureckich!
Na spokojne zwiedzenie całego kompleksu trzeba liczyć 3-4 godziny. Z samej góry zjeżdżamy nie dodając ani odrobiny gazu z uwagina kończące się paliwo. Ruszamy do oddalonej o 100 km Famagusty. Na miejscu zaliczamy stare miasto, mury warowne, szamę i udajemy się do osławionej mrokiem Warosii.
Famagusta została w 1974 roku zajęta przez Turcję. Dziś jej grecka dzielnica, Warosia, jest opustoszała, otoczona płotem i strzeżonym przez tureckie wojsko. Do „Miasta duchów” wejść nie możemy, bo zgodnie z tutejszym prawem można dostać kulkę w łeb. Na murze widnieją ostrzeżenia o zakazie robienia zdjęć. Na szczęście, spod pazuchy, udaje się cyknąć kilka na pamiątkę. To miejsce robi ogromne wrażenie i inspiruje to udania się do Czarnobyla, gdzie jest podobnie. Po kąpieli w morzu wracamy do Girne, gdzie na dachu do późnych godzin wspominamy przy winie wrażenia z kończącego się dnia…Rankiem pobudka punkt 8, przygotowanie wałówki w hipermarkecie i prosta na płw. Karpas.
KARPAS – NUMER JEDEN WYPRAWY
Półwysep jest w znacznej części objęty ochroną jako rezerwat przyrody, gdzie występują dziko żyjące osły, żółwie morskie, liczne gatunki motyli i ptaków. Dostanie się na przylądek Apostolos Andreas wraz z mieszczącym się na nim klasztorem św. Andrzeja Apostoła zajęło nam z Girne ok. 3 godzin. Droga jest wyjątkowo urokliwa, a z biegiem kilometrów jej okolice powoli się wyludniają i suniesz do przodu niemal jak na legendarnej Route 66.
Podróż wzdłuż wybrzeża to najpiękniejszy etap całego wyjazdu. Do osiągnięcia pełnej Nirvany brakowało tylko dobrych bitów i jakiegoś porządnie grającego sprzętu w naszym wyeksploatowanym Fordzie. Na samym cyplu droga asfaltowa zmienia się w gruntową, co oznacza dla nas koniec jazdy. Dalej pomknąć można już tylko terenowym z napędem na 4 koła. Wracając musieliśmy bacznie obserwować jezdnię z uwagi niepokorne dzikie osły i stada owiec, którym obce były zasady ruchu drogowego. Wracając późnym po południem zaliczyliśmy jeszczeOpactwo Bellapais– zrujnowany klasztor augustiański we wsi Belapais, kilka kilometrów od Girne. Tuż obok mieściła się urokliwa knajpka, gdzie w obecności ruin zjedliśmy ostatnią kolację w Tureckiej Republice Cypru Północnego.
Po ponad 3 dniach skończyliśmy przygodę z dzikim Cyprem Północnym i droga powrotną przez Nikozję wróciliśmy na jeden dzień do Paphos. Pod koniec udało nam się pojechać do miejscowości Polis, skąd udaliśmy się na półwysep Akamas, spędzając ostatni dzień w Parku Krajobrazowym. Niewątpliwy sukces 11-dniowej objazdówki po wyspie zwieńczyliśmy w najlepszej w Kato Paphos knajpie Hondros Taverna z 1953 r. mieszczącej się przy głównej pętli autobusowej w porcie. To najstarsza oferująca tradycyjne, cypryjskie przysmaki tawerna w mieście. Dla wszystkich zwolenników śródziemnomorskiej kuchni obowiązkowo polecamy Mezę, najlepiej mieszaną mięsno-rybną. Arkadia!!
11 komentarzy
Bardzo fajna relacja. Też wkrótce ruszamy. Jakieś tipy? Pozdrawiam!
Dzięki za dobre słowo :] Z darmowym tipów to na pewno:
1. Nie jedź do Limassol, strata czasu
2. Poświęć więcej na zwiedzanie tureckiej części, jeśli lubisz błąkające się po polach osły, żółwie na plarzach i bliskość natury, bierz namiot i jedz na kilka dni na płw Karpas
3. Zalicz sziszę w syryjskiej knajpie w Pafos!
4. Spróbuj przedostać się na drugą stronę wymarłego miasta Warosia i pocykać zdjęcia 🙂
Ost. opcję potraktuj oczywiście z przymrużeniem oka, tureccy żołnierze mają pewnie celne oko. Kiedy startujesz z tripem?
Pzdr!
Dzięki za dobre słowo :] Z darmowym tipów to na pewno:
1. Nie jedź do Limassol, strata czasu
2. Poświęć więcej na zwiedzanie tureckiej części, jeśli lubisz błąkające się po polach osły, żółwie na plażach i bliskość natury, bierz namiot i jedz na kilka dni na płw Karpas
3. Zalicz sziszę w syryjskiej knajpie w Pafos!
4. Spróbuj przedostać się na drugą stronę wymarłego miasta Warosia i pocykaj zdjęcia
Ost. opcję potraktuj oczywiście z przymrużeniem oka, tureccy żołnierze mają pewnie celne oko.
Kiedy startujesz z tripem? Pzdr!
Rodzący się plan to: chwila w Larnace (po lądowaniu), potem albo grecka część (Trudoos + ???), albo do Nikozji (noc), przejście na turecką stronę, może noc i wzięcie auta w Kyrenii i na płw Karpas. Ale gdzie tam się zatrzymać? Na dziko na plażach? (namiot)? Dalej nie wiemy. Poradźcie 🙂 A wylot tuż tuż (23/08)
Andrzej, najlepszym punktem naszej wyprawy było chyba odwiedzenie płw. Karpas i Waroszii, dlatego koniecznie polecam znaleźć czas w swoim programie na oba punkty po tureckiej stronie. Sama Kyrenia jest do tego najlepszym punktem wylotowym. Wypożyczalni aut w Kyreni jest kilka, my akurat wypożyczyliśmy auto w dość dziwnych okolicznościach, z polecenia recepcjonisty w hostelu, polecam pytać o Harbour Rent a Car, być może koleś nadal prowadzi interes. Płaciliśmy ok. 40 euro za dwa dni.
Spróbujcie zaliczyć Karpas z noclegiem, nie sądzę by były problemy z rozbiciem namiotu na dziko, to miejsce jest kompletnie odizolowane i nikt nie będzie Was niepokoił. Poza tym w pobliżu ostatniej plaży znajdują się domki bungalowe, gdzie na pewno będzie można się zatrzymać. W samej Kyreni udało nam się na miejscu znaleźć b. fajny hostel w dobrej cenie – Reymel Hostel Dorms Cyrus – niewielki, czysty hostel w samym w okolicach portu.
Co do greckiej strony wyspy to my lądowaliśmy i wracaliśmy z Paphos, stąd po greckiej stronie ograniczyliśmy pobyt tylko do tej okolicy. Planując nocleg w Nikozji proponuje zarezerwować go wcześniej, my szukaliśmy na miejscu i nie skończyło sie to zbyt komfortowo/higieniczne , ale daliśmy radę a uroki tureckiej części zrekompensowały tę jedna noc.
Ps. Słyszeliśmy, że góry Troodos są przepiękne i to miejsce trzeba koniecznie odwiedzić. Rozważcie to i podzielcie się wrażeniami po powrocie :]
Jeszcze jedno: zagrożenia?
Trochę ciężko się odnieść do tego typu pytań, dlatego, że byliśmy tam 3 lata temu, ale śledząc infrastrukturę lotniczo-turystyczną, wszystko wskazywałoby, że z roku na rok tylko może być tylko lepiej.
Na pewno na Cyprze Północnym, szczególnie w miejscach/miastach turystycznych należy zachować pewną ostrożność i zasadę ograniczonego zaufania. Jeśli chodzi o liczbę turystów i samą bazę to widać znaczną różnicę miedzy grecką, a turecką częścią. Trzeba pamiętać, że turecki Cypr jest islamski, pojawia się więc kwestia indywidualnego samopoczucia w tej kulturze.
W wielu miejscach stacjonują żołnierze, co może faktycznie trochę przerażać, ale osobiście nie mieliśmy z nimi żadnych problemów. Przypomina mi się tylko jedna sytuacja, kiedy wjeżdżając krętą drogą do zamku st. Hilarion, obawialiśmy się, że zabraknie nam paliwa i na chwilę zatrzymaliśmy się w „zatoczce” na przeciwko niewielkiej bazy, wtedy reakcja żołnierza była natychmiastowa – wyszedł przed bramę, ale tylko sprawdzić sytuację, my się zapakowaliśmy i pojechaliśmy dalej.
Półwysep Karpas jest raczej odseparowany od całej konflilktowej sytuacji, nie przypominam sobie żadnego wojska w tamtej części wyspy. Jedyny dreszczyk emocji może budzić Varoshia, tam faktycznie tj piszą w przewodnikach żołnierze przyglądają się z daleka czy ktoś nie robi zdjęć, chociaż jest to wykonalne, ale raczej z ukrycia. Kwestia bezpieczeństwa Cypru północnego jest wyolbrzymiana przez wszystkie przewodniki. Kiedy my trzy lata temu szykowaliśmy się do podróży byliśmy dość zaniepokojeni relacjami, zarówno zapisków internetowych Globtroterów jak i tych „przewodnikowych”. Jednak rzeczywistość szybko zweryfikowała nasze obawy, myślę, że przy odrobinie rozumu większe zagrożenia nie występują.
Ps. Zamek St. Hilarion do zaliczenia, spodoba się 🙂
Mieszkałam na Cyprze 4 lata i z pewnością będę tam powracać niczym bumerang:-) Bardzo podoba mi się Wasza relacja:> Zapraszam na swoją autorską stronę o Cyprze: https://cypr.link
Dziękujemy za dobre słowo. Cypr wspominamy bardzo dobrze – szczególnie jego północną część (Płw. Karpas!!!!). Nasz kolejny cel na tej wyspie to góry Troodos, których niestety nie zdążyliśmy odwiedzić. Jakieś tipy, rekomendowane miejsca znajdujące się w tej części Cypru? W oczekiwaniu na odpowiedź —> pobuszujemy po Twojej stronie 🙂
Świetny wpis, na pewno skorzystam z wszystkich Waszych informacji jeśli się tam wybiorę! Miałam zupełnie inny obraz o tym miejscu, raczej kojarzył mi się z rajem All Inclusive, a tu proszę – jednak nie jest jeszcze tak źle 🙂 Gratuluję bloga i zapraszam do mnie! https://wyjechawszy.wordpress.com/
Bardzo nam miło! Akamas, góry Trodos, płw Karpas – obowiązkowo 🙂