Travel Tips
Jakie pamiątki przywieźć z Majorki?
Największe atrakcje Palermo. Co zobaczyć?
Jak dostać się to Turkmenistanu?
Spanie pod namiotem w Turcji Wschodniej. Gdzie warto?
Odessa, czyli gdzie dobrze zjeść i wypić
Wypożyczanie samochodu w Jordanii #tutorial
Gdzie dobrze zjeść i poimprezować w Mińsku?
Gdzie napić się dobrego piwa w Weronie?
10 powodów, dla których musisz odwiedzić Lwów
Wiza do Iranu – tutorial
  • Współpraca
  • Bucket List
  • Karta Curve
  • Prelekcje
  • Kontakt
O Azji Centralnej, Bliskim Wschodzie i wyspach ciepłego południa
Banner
  • O autorze
  • Afryka
  • Azja Środkowa
  • Bliski wschód
  • Europa
  • Indochiny
  • Kaukaz
  • Wyspy
  • Bazary świata
  • Dziki biwak
  • Wyprawa Senegal
Dziki biwakMongolia

W poszukiwaniu dinozaurów: Flaming Cliffs w Mongolii

autor: Deny 9 marca, 2017
autor: Deny 9 marca, 2017
3,K

bajandzag_31

 

W Mongolii jest wiele miejsc unikatowych, ale to, któremu będzie poświecony ten post, jest szczególne. W ajmaku południowogobijskim w prowincji Umnugobi znajduje się charakterystyczny masyw skalny, pomarańczowe niczym powierzchnia Marsa klify zwane płonącymi (The Flaming Cliffs). Pod względem odkryć paleontologicznych to obszar kultowy, znany przede wszystkim z wielu wykopalisk i znalezienia pierwszych w historii ludzkości skamieniałych jaj dinozaurów.  To w tym miejscu wykopano m.in. kości Ceratozaura (dinozaura z charakterystycznym rogiem na łbie) i Owiraptora (gibkiego gada żywiącego się jajami innych zwierząt).

Czerwono-pomarańczowa barwa klifów piaskowca sprawia, że miejsce to wygląda jak fragment powierzchni innej planety. W połączeniu z bezkresnym, mongolskim stepem robi to na odwiedzającym ogromne wrażenie. Wizytę tę zapamiętamy na długo głównie za sprawą absolutnie magicznego wschodu słońca. Wspomnienie niemonitorowanej przez nikogo możliwości swobodnego eksplorowania terenu, na którym żyły niegdyś prehistoryczne gady, pozostanie z nami na zawsze.

 

bajandzag_2

bajandzag_4

bajandzag_3

 

Spis treści

Toggle
  • Flaming Cliffs czyli kawałek Marsa w Mongolii
  • Wypożyczanie furmanki w Dalanzadgad [Gobi tour]
    • Nie jest łatwo dostać samochód
    • Za takie rzeczy się powinno płacić grupą forsę
  • W poszukiwaniu kości dinozaurów
    • Flaming Cliffs, cmentarz dinozaurów

Flaming Cliffs czyli kawałek Marsa w Mongolii

.Płonące Klify znajdują się ok. 85 km od Parku Narodowego Gobi Gurvan Saikhan i jeśli planujecie wizytę do tej części świata, atrakcji tej należy poświęcić odpowiednią ilość czasu. Bajandzag jest bardzo ważnym miejscem dla światowej społeczności naukowej i źródłem narodowej dumy dla Mongołów. Panujący na miejscu ekosystem funkcjonuje nienaruszony od lat głównie dzięki niskiemu stopniowi komercjalizacji tego miejsca. Mongolia, mimo ogromnego potencjału krajobrazowo-kulturowego, posiada wciąż raczkującą branżę turystyczną. Dla władz tego kraju i jego mieszkańców jest to nieszczęściem, ale dla nas – przyjezdnych Europejczyków żądnych wrażeń – zbawieniem.

To, że na terenie Płonących Klifów znajduje się prawdziwe cmentarzysko zwierząt ery prehistorycznej, wiedzieliśmy już przed przyjazdem. Nie sądziliśmy jednak, że miejsce owiane taką sławą będzie praktycznie puste. Gdyby na miejscu obowiązywały zachodnie standardy moglibyśmy zapomnieć o eksplorowaniu okolicy na własną rękę, już nie wspominając o opcji darmowego rozbicia namiotu. W tym tkwi piękno Mongolii, w jej dziewiczej i nieskalanej postępem cywilizacyjnym naturze, niezamieszkałych przestrzeniach i m.in. tym, że gdziekolwiek się pojedzie, ma się gwarancję braku kolejek, kas biletowych czy spektaklu fleszy z komórek hordy zagranicznych turystów.

Na miejsce trafiliśmy dzięki naszemu mongolskiemu kierowcy-przewodnikowi w towarzystwie parki sympatycznych Francuzów – antropologa Pierre’a i jego przyjaciółki Marlene. Pierwszą rzeczą, która rzuciła się nam w oczy był lokalny targ pamiątek, na których kupić można było wszystko – od tandetnej biżuterii po wartościowe przedmioty z poprzednik epok. Z Mongołami można, a nawet trzeba się targować. Pamiętać należy tylko o jednej rzeczy – nie można przesadzić z zaniżaniem cen. Jeśli sprzedawca poczuje się urażony, najzwyczajniej w świecie przestanie z Wami rozmawiać. Taka sytuacja spotkała mnie na targu Naran Tuul w Ułan Bator, gdzie obraziłem Mongołkę podając zbyt małą stawkę za wilczy kieł. Mimo wielu podejść, nie udało mi się udobruchać tej poczciwej kobieciny i mimo, że ząb wilka został przeze mnie kupiony, niesmak pozostał.

 

bajandzag_mapa

 

Wypożyczanie furmanki w Dalanzadgad [Gobi tour]

Do klifów dotrzeć można tylko samochodem z napędem na cztery koła, co w praktyce oznacza, że należy skorzystać z usług lokalnego biura podróży, przyjechać do Mongolii własnym samochodem lub wynająć samemu na miejscu. Druga opcja jest praktycznie niemożliwa ze względów czysto ekonomicznych – podróż z Polski do Mongolii bryczką pokroju Toyoty Land Cruiser nie należałaby z pewnością do najtańszych przedsięwzięć. Wynajęcie samochodu na miejscu również nie jest łatwe bowiem Mongołowie obawiają się, że zagraniczni turyści nie ujarzmią dużych maszyn (zarówno pod względem prowadzenia jak i napraw, które zdarzają się często) jak i w zakresie orientacji w trudnym, stepowym terenie. Mówimy o Mongolii, kraju mało zamieszkałym, który charakteryzują duże odległości między osadami ludzkimi. Z pewnością łatwiej jest wynająć samochód 4×4 w Ułan Bator, odstraszają jednak wysokie ceny.

dalanzadgad_market

Główny rynek w mieście. Na miejscu można kupić świeży kumys, a także zjeść pyszne placki z mięsem smażone na głębokim tłuszczu. Uwaga na nagabywaczy, jest ich sporo! Źródło: Wikipedia

Nie jest łatwo dostać samochód

W Dalanzadgad, nieopodal głównego marketu, znajduje się biała buda, w której urzęduje śmieszna Mongołka. Babka, chyba jako jedyna w mieście, posługuje się biegle językiem angielskim i pośredniczy w organizowaniu kilkudniowych wycieczek na pustynię Gobi. W sierpniu 2016 r. biuro to nie wypożyczało samochodów bez mongolskiego kierowcy. Za 3 dniowy rajd po pustyni Gobi i okolicach zapłaciliśmy 200 USD od osoby, co początkowo stanowiło duży cios dla naszych portfeli. Z obecnej perspektywy uważamy jednak, że była to świetna inwestycja i najlepiej wydane pieniądze podczas całego pobytu w Mongolii.

Dobijanie targu ze wspomnianą Mongołką jest charakterystyczne. Po dograniu kwestii ogólnych, Szefowa prosi jednego z kierowców – Batara – o przetransportowanie chętnych na tour do siedziby zarządu firmy czyli miejscowego hotelu Dalanzadgad. Nie jest to wymarzony obiekt do nocowania, ale jak na mongolskie warunki to prawdziwe „all inclusive five stars”. W hotelu dopina się warunki wycieczki, a także negocjuje ostateczną stawkę. Kończy się to zazwyczaj dokupieniem noclegu w hotelu, co nie jest wcale takim głupim pomysłem. Po kilku dniach na pustyni wygląda się dość niemrawo i przydaje się prysznic + możliwość naładowania sprzętu dokumentującego wyprawę. Za noc w pokoju osobowym zapłaciliśmy 35 zł od osoby, ale nikogo poza nami w pokoju nie było. Jeśli zdecydujecie się na wypożyczenie samochodu w tej firmie, przekonacie się, że jednym z największych plusów tego wyboru będą kierowcy – Batar i Ponchek. Oboje mówią bardzo słabo po angielsku, ale ich wrodzony optymizm i skłonność do szaleństw sprawiają, że podróż z nimi jest dużą przyjemnością.

 

bajandzag_49

 

Za takie rzeczy się powinno płacić grupą forsę

Wracając do Płonących Klifów, pamiętajcie żeby zabrać ze sobą woreczek na śmieci bo na miejscu nie ma żadnego kubła na odpady. Śmieci można wyrzucić w okolicznych wsiach o nazwie Bulgan i Dal. Prawdopodobieństwo spotkania w Bajandzag turystów jest duże bo większość organizowanych wycieczek z Dalanzadgad odbywa się w tym samych czasie. Zwiedzenie całego kompleksu zajmuje ok. 2 godzin, warto jedna pokusić się o przenocowanie w okolicznej jurcie (10 USD/os) lub we własnym namiocie (0 USD/os :)) Dlaczego? Bo wschód słońca w tym miejscu jest doznaniem wręcz metafizycznym. Wyobraźcie sobie najodleglejsze miejsce na świecie, kompletne bezludzie pozbawione zasięgu i technologii, a następnie Wasze sylwetki, oświetlone ciepłym porannym słońcem, w miejscu, w którym odkryto największy szkielet dinozaura w historii ludzkości. Za takie rzeczy się powinno płacić grupą forsę, ale nie w tym kraju, tutaj to, co najpiękniejsze, jest zawsze za darmo.

W 1922 roku paleontolog Roy Chapman Andrews jako pierwszy odkrył kości i jaja dinozaurów. Należały do rogatego roślinożercy wielkości dwóch metrów, który na cześć odkrywcy został  nazwany Protoceratops Andrewsi . Wykopaliska trwały dwa lata i zakończyły się znalezieniem i zidentyfikowaniem setek kości, w tym gniazda skamieniałych jaj. Odkrycie to zwrócił uwagę całego świata. Do teraz Mongolia jest drugim krajem po USA pod względem ilości wykopanych szczątków dinozaurów. Z 330 zidentyfikowanych ze skamielin gatunków pradawnych gadów aż 60 odkryto w Krainie Błękitnego Nieba. To tyle historii i statystyk. Nie trzeba być paleontologiem czy miłośnikiem grzebania w ziemi, aby docenić piękno tej krainy. Punkt ten może okazać się dobrym pomysłem dla backpackerów, którzy nie planują odwiedzin wydm Khongoryn Els. W odległości 22 km na północny wschód od Bajandzag znajduje się półpustynny obszar z wydmami Moltzog Els, które są warte odwiedzenia. Informacje o tym zawarte są w przewodniku Lonely Planet, w który warto się zaopatrzyć przed wyprawą.

 

bajandzag_12

bajandzag_46

bajandzag_20

bajandzag_14

 

W poszukiwaniu kości dinozaurów

W Mongolii podobnie jak na Zachodzie, funkcjonują prawa, których trzeba przestrzegać. Mongołowie są szczególnie przewrażliwieni na punkcie kradzieży ich dóbr naturalnych, do których zaliczają skamieliny dinozaurów. Co za tym idzie, jakikolwiek wywóz skamieniałości jest bardzo surowo karany zarówno sankcjami finansowymi jak i zakazem wjazdu do Mongolii na długi okres.

dinozaur_szczatki

Skamieniałe kości Tarbozaura, które wywieziono z Mongolii do USA. Źródło: sciencythoughts.blogspot.com

W 2012 r. głośna była sprawa Amerykanina z Florydy, który z Chin i Mongolii szmuglował do USA szczątki dinozaurów. Podczas kontroli lotniczej w USA w jego bagażu znaleziono szkielet „Tarbozaura baatar”, który niegdyś zamieszkiwał tereny dzisiejszej Mongolii. W momencie aresztowania Prokopi próbował naraz przeszmuglować kości 10-tonowego gada. Kompletny okaz miał zostać sprzedany za 1 mln USD anonimowemu kupcowi.

 

Flaming Cliffs, cmentarz dinozaurów

W Bajandzag znalezienie kości dinozaurów nie stanowi większego problemu. Nasz kierowca, Ponchek, zabrał nas w miejsce, gdzie jego zdaniem znajduje się duże cmentarzysko zwierząt minionych epok. Jako, że chłop nie władał biegle angielskim, jego próby komunikacji z nami były momentami utrudnione. Wyobraźcie sobie sytuację, w której nasz kolega Mongoł wywozi nas na półstep, wychodzi z jeepa i zaczyna w popłochu grzebać w stercie kamieni. Co więcej, on zaczyna je lizać! Ponchek, wytrawny driver i dumny Mongoł, chciał nam w ten sposób pokazać sposób na odróżnienie zwykłych skał od kości. Interesujące doświadczenie 😀 Szybko uzmysłowiliśmy sobie, że skoro, co drugi kamyczek przykleja się do języka, to jeśli faktycznie są to kości dinozaurów, znajdujemy się w miejscu zbiorowego pochówku kilkutonowych potworów!

Na Gobi spotkaliśmy turystów, którzy dzielili się z nami swoimi doświadczeniami z pobytu. Wielu z nich twierdziło, że na własne oczy widziało porozrzucane po stepie skamieniałe jaja czy znajdują się w skałach kości dinozaurów. Na targu Naran Tuul w Ułan Bator można ponoć kupić szczątki dinozaurów. Pytaliśmy z ciekawości – nikt nic nie wiedział na ten temat, ale kto wie, może walizka z dolarami załatwiłaby temat?

 

bajandzag_10

bajandzag_9

bajandzag_15

bajandzag_16

bajandzag_7

bajandzag_23

bajandzag_24

bajandzag_25

bajandzag_46

bajandzag_28

bajandzag_30

bajandzag_51

bajandzag_48

 

bajandzag_47

 

bajandzag_50

bajandzag_32

bajandzag_40 bajandzag_33

bajandzag_41

bajandzag_5

bajandzag_52

bajandzag_21

BajandzagBayanzagDalanzadgaddinozaury w MongoliiFlaming CliffsMongoliapustynia GobiSkamieniała jaja dinozaurówWyprawa do Mongolii
2 komentarze 1 FacebookTwitterPinterestEmail
Deny

Pan Król, bloger i miłośnik wschodnich krain. Orędownik podróży do krain nierozwiniętych turystycznie, aktywny uczestnik życia społeczno-politycznego; człowiek interesu na miarę XXI wieku. Zwolennik klasycznych podróży z plecakiem. Kolekcjoner winyli i pamiątek ze świata. Beergeek. Tester sprzętu noktowizyjnego.

poprzedni artykuł
Wrażenia z wizyty w Kuala Lumpur
następny artykuł
Mongolia – kraina błękitnego nieba

CZYTAJ WIĘCEJ PODOBNYCH ARTYKUŁÓW

Asht Namak – ukryte słone jezioro w Tadżykistanie

27 listopada, 2023

Jezioro Iskandarkul – kultowa atrakcja Tadżykistanu

8 listopada, 2023

Niezbędnik włóczykija, czyli co zabrać w podróż z...

31 grudnia, 2022

Spanie pod namiotem w Turcji Wschodniej. Gdzie warto?

12 sierpnia, 2022

Park Narodowy Gobustan: dziki nocleg pośród petroglifów

28 lutego, 2021

Kanion Szaryński – biwak na skalnym pustkowiu

23 maja, 2020

Dlaczego Mongołowie piją tyle alkoholu?

2 września, 2019

Z plecakiem po dzikiej Serbii – Park Narodowy...

20 lipca, 2019

Naran Tuul – największy bazar w Mongolii

2 kwietnia, 2019

Zimowy biwak w rumuńskich Karpatach

16 marca, 2019

2 komentarze

Rykoszetka o życiu w mieście 13 marca, 2017 - 6:47 pm

Wow, jaka piękna kraina! Świetnie uchwycona na zdjęciach. Dinozaury są ekstra, super byłoby wybrać się na takie poszukiwanie kości i odnaleźć taką, która pochodzi z zupełnie nieznanego do tej pory gatunku! 😀

Reply
ADRIANNA MISZCZYNSKA 15 marca, 2017 - 7:03 pm

wow zdjęcia robią ogromne wrażenie! zazdroszczę wyprawy, jak widać niezapomniane chwile tam przeżyłeś http://www.adriana-style.com

Reply

Zostaw komentarz Cancel Reply

Save my name, email, and website in this browser for the next time I comment.

Złap mnie na Instagramie

O autorze

O autorze

Miłośnik wschodnich krain. Orędownik podróży do miejsc nierozwiniętych turystycznie, aktywny uczestnik życia społeczno-politycznego. Zwolennik klasycznych podróży z plecakiem.

Odbierz zniżkę na nocleg!

O autorze

O autorze

Serwus, tu Deny.

Orędownik brudnego szlajania z plecakiem, najlepiej po byłych republikach ZSRR, Azji Środkowej i Bliskim Wschodzie. 15 lat podróży po prawie 70 krajach i terytoriach spornych. Autostop, dziki biwak i lokalne speluny. Współtwórca i koordynator projektu Wyprawa Senegal.

Krwiobieg wypełniony backpackerskim stylem, w którym wartkim strumieniem płynie również klimat południa. Wiedzie żywot wyspiarza w Funchal wraz z księżniczkami. Kolekcjoner wspomnień i pamiątek ze świata.

Motto: szczęście to po prostu dobre zdrowie i słaba pamięć.

  1. Football predictions - Czarnogóra wynajem auta bez karty kredytowej10 listopada, 2025

    Świetny tekst! Czarnogóra brzmi jak raj dla miłośników aut i wolności, a Veselin to prawdziwy oaza dla tych, którzy unikają…

  2. Oczka wodne - Czarnogóra wynajem auta bez karty kredytowej26 października, 2025

    Świetny artykuł o Czernogórze :-)

  3. vòng quay online - Czarnogóra wynajem auta bez karty kredytowej11 października, 2025

    Hej, Czarnogórze, to słusznie mówisz o wolności! Ale uwaga, z tymi serpentynami i górami to nie tylko przygoda, ale i…

  4. laser marking machine - Czarnogóra wynajem auta bez karty kredytowej11 października, 2025

    Czarnogóra bez samochodu to jak Maroko bez lanego – cała przygoda, ale w połowie. Super, że są takie wypożyczalnie jak…

  5. Darek - Czarnogóra wynajem auta bez karty kredytowej14 sierpnia, 2025

    Fajna relacja. Czarnogóra i Słowenia to dużo ciekawsze destynacje niż oklepana Chorwacja. Może kiedyś...

  • Facebook
  • Instagram
  • Youtube

@2014-2023 - All Right Reserved® by NaWylocie.pl


Wróć na górę
O Azji Centralnej, Bliskim Wschodzie i wyspach ciepłego południa
  • O autorze
  • Afryka
  • Azja Środkowa
  • Bliski wschód
  • Europa
  • Indochiny
  • Kaukaz
  • Wyspy
  • Bazary świata
  • Dziki biwak
  • Wyprawa Senegal